Amway - gdzie to zniknęło?

czwartek, 5 luty 04, 00:00

Czy kiedyś zetknąłeś się z firmą Amway? Czy widziałeś film 'Witajcie w życiu'? To było już dość dawno temu... A co teraz dzieje się z najbardziej znaną firmą networkingową?

slavia napisał/a na Merytorium.pl dnia 2004-02-05 11:17:03:

Parę dni temu robiłem porządki w szafie - i natknąłem się na zapomnianą kasetę magnetofonową. Po włożeniu jej do magnetofonu - ogarnęła mnie fala nostalgii Uśmiech to była jedna z amwayowskich kaset motywacyjnych, a otrzymałem ją (wraz z jakimiś broszurkami) 10 lat temu podczas rzekomego spotkania "w sprawie pracy".

Było to tak: zarabiałem roznosząc "pod drzwi" osiedlową gazetkę reklamową, kiedy pod klatką zaczepił mnie jeden z lokatorów (mieszkał na parterze i wyszedł "na papierosa"), pytając - czy nie chciałbym robić "czegoś poważniejszego"? Chciałem!!! Wtedy rozpaczliwie szukałem pracy. Wówczas tenże człowiek powiedział mi, że prowadzi firmę i szuka właśnie ludzi, którzy - tak jak ja - nie boją się żadnej pracy. Myślałem, że Pana Boga za nogi złapałem. Facet stwierdził, że skoro już wiem, gdzie mieszka - to proponuje spotkanie u siebie w domu (czy też raczej - w mieszkaniu), tyle że zaprasza na wieczór - bo teraz już się śpieszy. Tknięty przeczuciem, zapytałem, czy to nie jest przypadkiem jakaś akwizycja (ja szukałem pracy - gdzie za określone czynności płaci się określoną kwotę, a nie - że zapłaci się, gdy znajdę klienta na rzecz z reguły zbędną i niepotrzebną, tym bardziej, że miałem wtedy taki okres w życiu, że pieniędzy potrzebowałem NATYCHMIAST - więcej o tym opisałem w moim bezpłatnym e-book'u pt.: "Pomysły na biznes" dostępnym na mojej witrynie http://www.obywatel.com ). Akwizycją sam się parę razy zajmowałem - i jest to raczej upokarzające zajęcie. Facet stwierdził - że to NIE JEST AKWIZYCJA. O umówionej godzinie zatukałem do drzwi. Oprócz tegoż gościa byli też jego znajomi. Wszyscy w garniturach, pod krawatem, a ja w wycierusach i flanelowej koszuli Uśmiech No i się zaczęło. Jakieś wykresy, kółka, itp., itd. Wkrótce padło magiczne słowo: "Amway". Myślałem że mnie szlag trafi. Rano miałem wcześnie wstać do pracy, a ten mi tu kółka rysuje. W dodatku stwierdził: "Pytał pan, czy to nie jest akwizycja, a więc - to nie jest akwizycja!" Jasne. Wytrzymałem do końca, obiecałem że się zastanowię, dostałem na "do widzenia" jakieś broszurki i tę kasetę (której zresztą wtedy nie odsłuchałem, bo nawet nie miałem na czym).

Był to zresztą mój drugi kontakt z Amwayem. Pierwszy miał miejsce na uczelni - zapisał się do niego mój kumpel z roku. Przykro było patrzeć. Wcześniej to był równy gość, razem wypiliśmy morze wódki i niejeden numer odstawiliśmy Uśmiech - aż tu nagle on z szaleństwem w oczach (dosłownie) zaczyna mi opowiadać o wielkim biznesie. Tiaaa...

Ale że do trzech razy sztuka, i po raz trzeci spotkałem się z taką propozycją. Wtedy prowadziłem już swoją firmę (czy raczej - firemkę, ale zawsze Uśmiech - no i przyszedł taki mój znajomy z jednej z moich poprzednich prac, mówiąc że jego kumpel ma "poważny biznes" - i czy nie chciałbym w to wejść? No jacha, w poważne biznesy zawsze warto wchodzić - ale o co się rozchodzi? - zapytałem Uśmiech Na to tenże znajomy, że on sie na tym nie zna, ale umówi mnie z tym gościem. O.K. Zaprosili mnie do jednej z lepszych krakowskich kawiarni, zamówiliśmy po kawie i jakimś ciastku, no i - ciąg dalszy znamy. Rysowanie kółek na kawiarnianych serwetkach. Ze względu na tego mojego znajomego (nie chciałem mu robić przykrości, bo wcześniej dobry był z niego kolega) - wytrzymałem do końca. Gdy doszło do płacenia za kawę - okazało się, że tylko ja mam pieniądze, a reszta towarzystwa "zapomniała portfeli". No cóż, wydawało mi się - że to ja byłem zaproszony, no ale... Głupia i drobna rzecz - ale jednak razi. Facet opowiada o wielkim biznesie, ale jednocześnie nie ma na kawę - i naciąga swojego gościa...

No, rozpisałem się trochę...
No i słuchając tej kasety, tak sobie myślę - co się stało z tym Amwayem? Jakoś ostatnio za bardzo o nich nie słychać. Co prawda temat nigdy mnie nie interesował, ale z tego co wiem (proszę mnie skorygować jeżeli się mylę) - interes zaczął się zwijać (także z powodu nieprzychylnej atmosfery wobec tej firmy) i został niejako "przeniesiony" do internetu, gdzie teraz podstawowym zadaniem dystrybutora jest sprzedawanie licencji na sklep internetowy z produktami Amwaya.

A dlaczego interes zaczął się zwijać (pomijam nagonkę na Amwaya, zresztą Amway sam się świetnie potrafi bronić, co udowodnił m.in. blokując emisję filmu "Witajcie w życiu")? Wg mnie, wykorzystując znany slogan Cena Czyni Cuda (będący jednocześnie nazwą sieci bodajże sklepów z butami) - tutaj o cudzie mowy być nie mogło...
Wszystko byłoby fajnie, ale nie te ceny. Kiedy pusto w kieszeni, nikt nie patrzy na jakość, tylko na cenę właśnie.
Ale może się mylę? Może nie to było powodem "zwijania się" Amway'a? A może Amway ma się świetnie, tylko ja jestem po prostu niedoinformowany? A co Wy o tym sądzicie?

Piotr Słotwiński
http://www.obywatel.com - wejdź i pobierz mój bezpłatny e-book pt.: "Pomysły na biznes" Czytaj na Forum Merytorium.pl